W naszym kraju, nie często spotyka się autorów książek pochodzących z Czech, a szkoda ponieważ jest to ciekawa alternatywa. Ja, ostatnimi czasy, jestem wręcz zapatrzony w prozę Miroslawa Żambocha. Ten młody czeski pisarz zaskoczył mnie bardzo udanym debiutem. Dlatego ,gdy tylko miałem możliwość przeczytania kolejnej jego powieść, "Bez litości" bez zastanowienia zabrałem się za to, odkładając inne już rozpoczęte książki.
Z początku byłem przerażony, nie powiem, strach we mnie wzbudził czas, jaki będę musiał przeznaczyć na przeczytanie jej. W końcu książka może okazać się nudna, a jest nadto gruba. Jednak już na wstępie moje obawy zostały rozwiane, akcje w tej książce są dynamiczne i szybkie. Każda nowa strona, niesie za sobą niespodziankę. W książce spotkamy się z kłamstwem i zdradą, ale nie zabraknie również gęsto padających na każdym miejscu trupów.
W odróżnieniu od "Sierżanta" w powieści "Bez litości' mamy przedstawiony zupełnie inny świat, są to czasy w których magia jest gatunkiem zagrożonym, a jej używanie jest tępione, w sposób średniowieczny, na stosie. W "Bez Litości" skupiamy się na losach Bakly, byłego gladiatora, którego za określoną kwotę każdy może nająć. Ma on zobowiązanie, a mianowicie rodowy dług, który odpowiednio reguluje, co pół roku. W przypadku nie dotrzymania terminu lub nie uiszczenia opłaty, jego rodzina poniesie konsekwencje, za uprawianie czarów przez jego ojca. Pewnego dnia, gdy Bakly ma praktycznie spłacony cały dług, dostaje on propozycję od bogatego arystokraty, by objąć stanowisko specjalisty od wykrywania oszustw księgowych. Obydwoje udają się do Strefy, jest to miasto wolnego handlu, gdzie anarchia i przestępczość występuje na każdym kroku. Nasz bohater po drodze wplątuje się w różne przygody i spiski. Uwalania piękną dziewczynę oskarżoną o czary oraz zapoznaje się ze schematem świata przestępczego w Strefie.
W tym arcydziele wszystko się przeplata ze sobą, tworząc swoistą sieć nie do rozplątania. Nie brakuje spisków i tajemnic, jednak większość wątków nie zostało do końca wykorzystane, a niektóre znikały nagle bez ładu i składu. Zauważałem bałagan, zamiast oczekiwania na szpiegowsko-polityczną aferę. Książka wydaje mi się za długa, i na siłę jakby rozpychana, czasem traktując widza w sposób naiwny. Oczywiste rzeczy są ignorowane, a bohater zachowuje się jak typowa marionetka, zmieniając co chwilę stronę konfliktu. Znów w książce Zambocha, został przedstawiony wielki i z pozoru głupi zabójca, posiadający twardą skórę, ale miękkie serce. Bakly jest bohaterem niepokonanym, wręcz nieśmiertelnym. Książka była dla mnie ciekawym dodatkiem, ale nie zrobiła na mnie żadnego większego wrażenia. Liczyłem na więcej, niby jest ciekawa ale nie poraża, chyba, że jedynie typową dla tego rodzaju powieści fabułą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz